W ostatnich dniach udało się znacznie posunąć w pracach. To "znacznie" to oczywiście "znacznie" w naszym rozumieniu :)
Na ścianie tradycyjnie "piasek pustyni".
Tzw. "smaczek". Już kiedyś wspominałem, że żeby wywiercić w cegle kilka dziur w jednym poziomie to jak trafić trójkę w totka. Tak, kontakty nie trzymają poziomu.
Smaczek nr 2. Nieświadomy konsekwencji zastosowałem puszkę, która miała śruby mocujące gniazdko po przekątnej. Owszem, są jeszcze w każdym gniazdku "pazurki" (śrubki wtedy bez znaczenia) ale jak widać na załączonym obrazku - w miejscu gdzie pracują "pazurki" wchodzą kable. Nie ryzykowałem zwarciem - kontakt będzie o tak. A czemu nie?
Panele. Pojawiła się okazja zakupu tanich używanych paneli. To ich zakup był m. in. zaczynem remontu ostatniego pokoju. Po cichu liczyliśmy, że parkiet ze szkoły tańca będzie miał jakąś tam superklasę ścieralności, i że będzie pozbawiony efektów namiętnego tanga nowicjuszy. Nie jest pozbawiony. Ale nic to. Można prawie powiedzieć, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. A jakież będzie super samopoczucie bez "uważaj, bo porysujesz" :)
Po trzech latach od montażu ciężkie drzwi balkonowe "siadły". Zauważyliśmy to tuż przed remontem pokoju. Ekipa montażowa kazała trochę na siebie czekać. A my nie chcieliśmy czekać z robotą, dlatego przygotowaliśmy ściany pozostawiając miejsce na ewentualne wykuwanie i ponowne wstawanie drzwi. Ekipa w 15 minut zrobiła swoje (okazało się, że wystarczyło wyregulować szybę w ramie!) bez rozbebeszania ścian. Więc dlatego dopiero teraz zabrałem się za wykończenie. (W takich przypadkach dopuszczam użycie na co dzień "niepolitycznego" kartongipsu.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz